Czy warto zdecydować się na catering dietetyczny?

Od dłuższego czasu (a w zasadzie od urodzenia mojego synka) chodzę niewyspany. Planowanie dnia nie istnieje, tzn istnieje, ale realizacja planów potrafi posypać się w parę minut po wstaniu z łóżka, co czasem ma miejsce już o piątej z groszami. Antek daje nam niesamowicie dużo radości i spełnienia, ale opieka nad nim jest na tyle angażująca, że ciężko jest nam się z tym wszystkim ogarnąć. W tygodniu ja siedzę w pracy, a żona opiekuje się synkiem. Kiedy wracam, przejmuję najczęściej opiekę nad potomkiem, a moja druga połowa ma wreszcie chwilę dla siebie. Prawdę mówiąc obowiązkami domowymi możemy zająć się dopiero wówczas, gdy mały Antoni uda się w objęcia Morfeusza.

Ustaliliśmy z żoną, że z racji moich zainteresowań, to ja będę zajmował się przygotowywaniem posiłków. Najczęściej wygląda to w ten sposób, że po ciężkiej nocy rano (czytaj 5-6, przy wyjątkowo sprzyjających okolicznościach 7:00) biorę małego do wózka, żona odsypia, a my idziemy robić śniadanie. Drugie śniadanie to najczęściej kanapki. Obiad szykuję ma dzień do przodu (niestety do odgrzania w mikrofali), najczęściej równocześnie z kolacją, kiedy żona usypia brzdąca.

Ostatnio policzyłem ile czasu spędzam w kuchni, i wyszło mi prawie 40 godzin w miesiącu nie licząc mycia garów. To prawie pełny tydzień siedzenia w pracy! W świetle tych argumentów zainteresowałem się tematem cateringów dietetycznych. Przeanalizowałem go pod kątem plusów i minusów, a poniżej możecie znaleźć efekty moich rozmyślań.

PLUSY

– oszczędność czasu – zamawiając catering dla nas dwojga faktycznie oszczędziłbym co najmniej 40 godzin w miesiącu. Ten czas mógłbym spędzić z rodziną, część przeznaczyć na aktywność fizyczną i odpoczynek,
koniec ze zmywaniem – cateringi dowożone są w jednorazowych opakowaniach, które po konsumpcji po prostu lądują w koszu,
– redukcja zakupów spożywczych – jeśli co rano pod drzwiami znajdą się posiłki na cały dzień, to w zasadzie nie ma po co zapełniać lodówki. Skrócone zakupy to kolejna oszczędność czasu, który będziemy mogli wykorzystać na coś zupełnie innego (patrz pkt. 1),
– różnorodna dieta – większość firm cateringowych ma w ofercie co najmniej kilka typów diety, od standardowej, wegetariańskiej, wegańskiej, dla sportowców, z niskim IG czy różne warianty typu paleo, no gluten lub inne wariacje diet eliminacyjncyh. Co ciekawe, każde z nas może zamówić sobie inny typ diety preferowanej przez siebie, co jest sporym udogodnieniem, gdyż nie zawsze moje gusta kulinarne idą w parze ze smakami partnerki,
kontrola kaloryczności posiłków – praktycznie każdy catering ma możliwość wyboru kaloryczności diety. Większość z nich nastawiona jest raczej na odchudzanie lub utrzymanie wagi, dlatego najpopularniejsze kaloryczności to 1000 (flaszka dla osoby, która pomaże mi dorosłego człowieka z takim zapotrzebowaniem) do 2500 kcal dziennie, jednak niektóre firmy oferują też diety np. dla sportowców (nawet 4000 kcal dziennie),
– podmiana posiłku – cateringi udostępniają menu na następny dzień i jeśli któryś z posiłków nam nie podchodzi, często jest możliwość podmianki na coś innego,
na próbę – wiele firm umożliwia nowym klientom przetestowanie ich usług, czyli wykupienie jednego dnia testowego na preferencyjnych warunkach.
– „fejm” – możecie się śmiać, ale w chwili gdy piszę te słowa, catering dietetyczny dalej jest jeszcze swego rodzaju nowinką i osoby przynoszące paczki z takimi posiłkami stanowią bardzo często biurową sensację. Są też często pytane o opinie na temat cateringu oraz prawie codziennie słyszą pytanie: „co tam dzisiaj masz?”. Jeśli chcesz zdobyć nieco więcej kontaktów w pracy, może to być jedna z dziwniejszych, ale skuteczniejszych metod na to.

MINUSY

– CCC – czyli cena czyni cuda. Jest to minus, który czyni catering dietetyczny dobrem, jeśli nie luksusowym, to na pewno z kategorii premium. Cena jednego dnia wyżywienia jednej tylko osoby waha się w zależności od wybranej diety, kaloryczności oraz czasu świadczenia usługi w okolicach od 50 zł do nawet 90 zł. Wiadomo, że czasy się zmieniły, ale pamiętam jeszcze okres studiów, gdy za 100 zł byłem w stanie wyżywić się przez tydzień, a czasem jeszcze iść na imprezę!
– składniki – wiadomo, że każda firma świadcząca usługi cateringu dietetycznego pisze na swoich stronach, że ich przewagą są selekcjonowane i wyjątkowe składniki z których komponują dania, ale powiedzmy sobie szczerze – czy jesteśmy w stanie to zweryfikować? No pewnie, że nie! Nie wiemy też, czy składniki na pewno były świeże. Wiadomo, że wpadka w takiej branży może kosztować firmę istnienie, ale pokusa zaoszczędzenia na składnikach bywa czasem duża,
– nie lubię – no właśnie, a co jeśli w danym dniu trafię na dania, których po prostu nie lubię? I to nawet tych, które są do podmianki? Trochę lipa, płacić kupę kasy za żarcie, które podchodzi do gardła,
– odgrzewane kotlety – no dobra, i tak prawie codziennie jem obiad przygotowany dzień wcześniej i odgrzany w kuchence, ale w tym wypadku praktycznie każde danie ma już na karku co najmniej kilka godzin od wykonania,
– reżim – z jednej strony, jeśli się np. odchudzamy, ktoś robi całą robotę za nas, a z drugiej, jeśli mamy ochotę na coś innego niż w dzisiejszym menu, to albo będziemy musieli zrezygnować z jakiegoś zapłaconego posiłku, albo z zachcianki, albo zjemy jedno i drugie i przekroczymy naszą dzienną rację (co w sumie jest chyba najrozsądniejszym wyjściem).

To chyba tyle z mojej analizy tematu. Jeśli w przyszłości znajdę jakieś argumenty za lub przeciw, to z pewnością dopiszę je do listy. Chciało by się zapytać: co z tego wynika?

Wnioski są takie, że catering dietetyczny to bardzo wygodne, niepozbawione wad rozwiązanie, które pozwoliłoby nam oszczędzić mnóstwo czasu, ale na które nas zwyczajnie nie stać. Gdybyśmy chcieli z żoną zamówić catering dla nas obojga, ja dietę powiedzmy 3000 kcal, a żona 2000 kcal, musielibyśmy liczyć się z dziennym kosztem w wysokości co najmniej 120 zł. Aby oszczędności czasowe były realne, musiałyby w to wchodzić również weekendy, zatem łączny wydatek w skali miesiąca oscylowałby w granicach 3600 zł. Niestety kilkukrotnie przekracza to nasz budżet na żywność. Kwota ta jest nawet sporo większa od sumy, jaką miesięcznie wydajemy na wszystkie zakupy, nie tylko spożywcze. Powiem więcej. Nawet gdybyśmy uznali, że stać nas na taki luksus, to i tak nie zdecydowalibyśmy się na niego. Dlaczego? Za dwa miesiące jedzenia posiłków zostawianych nam na wycieraczce moglibyśmy pojechać na całkiem wypasione wakacje.

Jeżeli podobał Ci się ten wpis i chciałbyś czytać więcej podobnych, zapisz się na mój newsletter. Bardzo pomoże mi to w rozwijaniu bloga.
Z góry dzięki! 

Tagi: