Żywienie młodego sportowca. Co jeść, by zostać mistrzem – recenzja

Jakiś czas temu miałem przyjemność przeczytać i zrecenzować książkę “Dietetyka sportowa” autorstwa znanego małżeństwa dietetyków sportowych – Justyny i Krzysztofa Mizerów. Zawarta w niej wiedza bardzo pomogła mi w amatorskim uprawianiu sportu, dlatego też bardzo ucieszyłem się, kiedy do księgarń trafiła kolejna książka tych autorów. Państwo Mizerowie tym razem wzięli na warsztat odżywianie najmłodszych sportowców, co skrupulatnie opisali w najnowszej pozycji pt. “Żywienie młodego sportowca”. Co prawda, jeszcze trochę czasu upłynie zanim mój syn zacznie świadomie uprawiać sporty, ale co tam, wiedzę warto gromadzić już teraz!

We wstępie celowo przytoczyłem tytuł pierwszej książki autorów, ponieważ “Żywienie młodego sportowca” mocno do niej nawiązuje. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest jej kontynuacją. Okładki są utrzymane w tej samej stylistyce, a struktura rozdziałów jest prawie taka sama. Autorzy po kolei omawiają wszystkie makroskładniki i kwestię nawodnienia, jednak w omawianym tytule punktem wyjścia są oczywiście osoby znacznie młodsze, przez co wiedza z obu książek uzupełnia się, a nie dubluje (chociaż pewnych oczywistych powtórzeń nie da się uniknąć). Tym razem, ze względu na podmiot stosowania wiedzy, państwo Mizerowie bardzo ogólnikowo potraktowali kwestię suplementacji, co nie może dziwić, ponieważ w wypadku najmłodszych takie kwestie każdorazowo powinno się konsultować z lekarzem, zrobić odpowiednie badania oraz do każdego przypadku podejść indywidualnie. Znajdziemy tu natomiast bardzo przydatny dla rodziców rozdział poświęcony otyłości i nadwadze wśród najmłodszych, a na końcu obszerne case study wraz z konkretnymi zastosowanymi jadłospisami, z których na pewno wyciągnę kilka przepisów dla siebie.

Pisząc książkę dotyczącą żywienia aktywnych dzieci, nie wolno zapomnieć, że tak naprawdę jej odbiorcami nie będą najmłodsi, tylko ich rodzice. Nierzadko ich wiedza na temat dyscypliny uprawianej przez potomka ogranicza się do wspomnień z meczów lub zawodów, a kwestie żywienia wydają się czarną magią. Właśnie dlatego z czystym sumieniem mogę polecić tę pozycję wszystkim rodzicom małych sportowców. Jest ona napisana językiem prostym i zrozumiałym dla laików, nie traci przy tym jednak na merytoryce.

Oczywiście trudno jest oczekiwać, że sama lektura książki spowoduje, że będziemy ekspertami od żywienia aktywnych dzieci. Każdy przypadek jest inny, każdy sport wymaga różnego podejścia, dlatego tę kwestię lepiej jest zostawić specjalistom. Dzięki lekturze rodzice będą jednak bardziej świadomi potrzeb energetycznych i budulcowych swoich dzieci. Będą oni mieli szansę uniknąć wielu częstych błędów żywieniowych, które mogą mieć długofalowe i negatywne skutki, a które pociechy mogą odczuwać nawet w dorosłym życiu. Nawet jeśli Twoje dziecko nie należy do klubu sportowego, a jego aktywność ogranicza się do spacerów z psem lub nielubianych zajęć w-fu, zachęcam Cię do zakupy “Żywienia młodego sportowca”. Być może twój potomek podziękuje ci za kilka lat.


Jeżeli podobał Ci się ten wpis i chciałbyś czytać więcej podobnych, zapisz się na mój newsletter. Bardzo pomoże mi to w rozwijaniu bloga.
Z góry dzięki! 

Tagi: