Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego jedzenie w restauracji smakuje lepiej niż na dowóz, chociaż wychodzi z tej samej kuchni? A co powiecie na to, że stopień smakowitości chipsów zależy od tego, jak głośno chrupią? Czy waga sztućców ma znaczenie w ocenie tego, ile bylibyście gotowi zapłacić za posiłek w restauracji? A może te wszystkie rzeczy są nieważne i liczy się tylko smak potrawy?
Charles Spence jest laureatem antynobla – nagrody, którą raz w roku wyróżnia się dziesięciu badaczy, prowadzących szalone lub dziwne badania, które jednocześnie okazują się przełomowe. Spence otrzymał to specyficzne wyróżnienie za badania nad tak zwanym “akustycznym chipsem”, które dowodzi, że wzmocnienie dźwięków chrupania odbieranych przez konsumenta będzie miało bezpośrednie przełożenie na ocenę świeżości i chrupkości chipsa spożywanego przez konsumenta. Brzmi ciekawie? A to dopiero początek!
W książce “Gastrofizyka. Nowa wiedza o jedzeniu” autor co i rusz przytacza najróżniejsze przykłady czynników, które mają nieoczywisty, ale ogromny wpływ na doznania odczuwane w trakcie jedzenia. Okazuje się, że smak to nie tylko bodźce rejestrowane przez kubki smakowe w języku, ale doświadczenie polisensoryczne. Na kartach swojej książki Spence dowodzi, że na to, jak bardzo będzie nam smakować jedzenie, mają wpływ wszystkie zmysły. Ważne jest nie tylko to, jak dana potrawa smakuje, ale też jak jest podana, jak pachnie, jakie odgłosy wydaje w trakcie spożywania, w jakim otoczeniu ją jemy, a nawet jaka muzyka wybrzmiewa w tle. W “Gastrofizyce” znajdziemy mnóstwo opisów takich czynników, a tytułowe słowo to nazwa dziedziny (chyba wymyślonej przez samego autora), która zajmuje się ich badaniem.
Pozycja to bardzo ciekawe połączenie książki popularnonaukowej z gawędziarską opowieścią na temat jedzenia. Spence jest na pewno koneserem i stałym bywalcem najlepszych restauracji świata, które regularnie odwiedza. Często współpracuje z szefami kuchni, których nazwiska i nazwy lokali – nagradzanych gwiazdkami Michelin – licznie przewijają się w trakcie czytania. Niestety, dla czytelnika mniej obytego w eleganckich sferach, czyli takiego jak ja, to żonglowanie nazwiskami i nazwami może być momentami gubiące. Nie brakuje tu jednak solidnych podstaw naukowych. Sama bibliografia liczy sobie bowiem bagatela 150 stron! Jak dla mnie, delikatne marnotrawstwo papieru, ale osoby lubiące bibliografie pewnie się ucieszą.
Czy lektura pochłonęła mnie bez reszty? Nie. Czy zaciekawiła? Oczywiście! Pozycja zawiera wiele ciekawych informacji, które zapewne okażą się szczególnie przydatne dla osób związanych z gastronomią lub takich, które planują w ten biznes wejść. Ja znalazłem w niej wiele przydatnych informacji, które wykorzystam przyjmując gości, a jednocześnie dzięki zdobytej wiedzy będę bardziej krytycznie podchodził do reklam i opakowań stosowanych przez producentów żywności.
Jeżeli podobał Ci się ten wpis i chciałbyś czytać więcej podobnych, zapisz się na mój newsletter. Bardzo pomoże mi to w rozwijaniu bloga.
Z góry dzięki!