Jak nie przytyć na wakacjach i cieszyć się jedzeniem?

Ty też ciężko pracowałeś, żeby na plaży prezentować nienaganną sylwetkę? Miesiące ćwiczeń na siłowni, setki wyrzeczeń, żeby nie czuć wstydu po ściągnięciu koszulki na plaży… Jeśli udało Ci się osiągnąć wymarzone efekty i zdążyłeś przed wyjazdem – gratulacje! Założę się jednak, że zarówno ci, którzy osiągnęli cel, jak i ci, którzy polegli w dużej części po powrocie z wypoczynku i stanięciu na wagę, mocno się zdziwili.

Jak to jest, że pracując nad sobą, jedząc zdrowo cały (albo w bardziej popularnej wersji od Sylwestra) rok, systematycznie gubiąc kilogramy i rzeźbiąc swoje ciało, przez dwa tygodnie potrafimy zaprzepaścić większość uzyskanych efektów?

Urlop to czas nagrody, odpoczynku i relaksu. W trakcie wyjazdu nie myślimy o codziennych obowiązkach, pracy, zadaniach, zaległościach itd. Wyłączamy samokontrolę i nagradzamy się wszystkim, na co mamy ochotę… i bardzo dobrze! W końcu kiedyś trzeba odpocząć. Problem w  tym, że potem czeka nas niemiły szok w postaci kilku dodatkowych kilogramów. Czy można tego uniknąć? Można! Wystarczy tylko dokonać drobnych modyfikacji w wakacyjnej diecie, a szok po powrocie powinien być znacznie mniejszy. Poniżej opiszę kilka przykładów.

Zacznijmy od napojów.

Najlepsza będzie woda, która ma zero kalorii. Unikamy wód smakowych, które potrafią mieć nawet 300 kcal w 1,5 l butelce, a w nich cukier, syrop glukozowo-fuktozowy oraz chemiczne dodatki. Zdecydowanie lepiej będzie wykorzystać zwykłą wodę mineralną lub źródlaną, do której wciśniemy sok z cytryny oraz dodamy inne owoce, zioła czy orzeźwiającego ogórka. Uzyskamy w  ten sposób mieszankę znakomitego naturalnego smaku z niską kalorycznością. Oczywiście unikamy słodzonych napojów gazowanych czy coli. Można raz na jakiś czas kupić napój typu ZERO kalorii, należy jednak pamiętać, że w zamian spożywamy nie do końca zbadany i  potencjalnie szkodliwy aspartam. Puszka takiego napoju nie powinna nam jednak zaszkodzić, jeżeli nie pijemy go codziennie.

Jeśli jesteśmy smakoszami kawy, najlepiej pić ją samą lub z dodatkiem niewielkiej ilości mleka. Filiżanka espresso 50 ml to tylko 1 kcal, natomiast porcja Cappuccino to 55 kcal w 115 ml, szklanka latte 330 ml będzie „ważyć” 188 kcal, natomiast 220 ml latte macchiato to 88 kcal.

Starajmy się unikać soków: szklanka soku jabłkowego to 125 kcal, pomarańczowego około 100 kcal, podobnie grejpfrutowego, sok z marchwi to już 85 kcal na szklankę. Soki to fruktoza, a więc cukier prosty, który pozbawiony błonnika z owoców bardzo szybko zostanie przyswojony przez nasz organizm. Zdecydowanie warto więc postawić na soki warzywne. Sok wielowarzywny ma tylko 55 kcal w szklance, a pomidorowy (który również pomoże postawić nas na nogi, jeśli dzień wcześniej poszaleliśmy zbytnio z procentami) to tylko 32 kcal w porcji. Unikajmy też soków przecierowych typu Kubuś, które również są wysokokaloryczne (około 140 kcal w butelce), a  dodatkowo w dużej większości są dosładzane.

Będąc nad morzem czy w górach ciężko jest oprzeć się zapachom szybkich posiłków serwowanych w budkach czy foodtruckach. Niestety bywa to zgubne. Zamiast kebabu, burgera (nawet 800 kcal) czy zapiekanki (również potrafiącej mieć aż 800 kcal) wybierzmy raczej zdrowy jednodaniowy posiłek. Jeśli jesteśmy nad morzem, zajadajmy się rybami łowionymi w lokalnych łowiskach. Unikajmy ryb i mięs smażonych w panierce, która nasiąka tłuszczem. Zaoszczędzimy w  ten sposób nawet 100 i więcej kalorii. Oszczędźmy też na węglowodanach – zamiast porcji 200 g frytek (662 kcal!) zjedzmy raczej ziemniaki puree (184 kcal w 200 g) lub zwykłe gotowane (154  kcal w 200g). Do tego dorzućmy witaminy w postaci zdrowych warzyw i mamy pyszny oraz  zdrowy wakacyjny posiłek.

Na wakacjach oczywiście uwielbiamy jeść na mieście, bo komu chciałoby się gotować. W  Polsce króluje kuchnia włoska. Tutaj też możemy zaoszczędzić nieco kalorii. Zamawiając pizzę wybierzmy tę na cienkim cieście, najlepiej klasyczną bez podwójnego sera, mięsa czy innych tłustych dodatków. Nie używajmy też dodatkowych sosów, które nie tylko zabiją prawdziwy smak potrawy, ale też dołożą dodatkowych kalorii. Zadajmy sobie trudu i poszukajmy dobrej pizzerii, którą poznamy przede wszystkim po wysokiej jakości ciasta. Niestety w naszym kraju często króluje niezbyt smaczna i ciągnąca się buła.

To samo dotyczy dań na bazie makaronu. W restauracji nie bójmy się zapytać z jakiej mąki serwowany jest makaron – pamiętajmy, aby wybierać te z mąki durum i/lub pełnoziarnisty. Zrezygnujmy z makaronów podawanych z dużą ilością mięsa mielonego w tłustym sosie. Radzę odpuścić sobie również makarony zapiekane pod pierzynką z tłustego sera. Postawmy na pasty z  dodatkiem warzyw, ewentualnie z małą ilością sera czy mięsa. W ten sposób poznamy nowe smaki, a nasza wątroba i jelita docenią nasze wybory.

Po obiedzie, jeśli już nie umiemy odpuścić deseru, wybierzmy go z głową. Zamiast lodów śmietankowych – zjedzmy sorbet, a jeśli już skusimy się na te pierwsze, wówczas zrezygnujmy z  wafelka, polewy czekoladowej czy jakiejkolwiek innej. Jeżeli zdarzy się, że przegramy starcie z zapachem gofrów czy naleśników – zjedzmy je z samymi owocami, a zredukujemy kalorie blisko o  połowę!

Oczywiście to tylko nieliczne przykłady, jednak pokazują one, że podchodząc do tematu rozważnie, nawet na wakacjach można jeść to, na co mamy ochotę, bez większego uszczerbku na zdrowiu i  w  postaci nadmiarowych kilogramów wniesionych na wagę po przyjeździe. Dokonując, opisanych powyżej, drobnych modyfikacji w urlopowej diecie, codziennie jesteśmy w stanie uniknąć kilkuset, a w skrajnych przypadkach, więcej niż tysiąca kalorii dziennie.

Uwaga! Przyjmując że, aby przytyć 1 kg należy pochłonąć 7000 kcal nadwyżki kalorycznej, nietrudno policzyć, że wystarczy jeden dodatkowy tłusty burger z frytkami ponad naszą codzienną dietę, aby w 2 tygodnie zyskać 2 kg. Na wakacjach takich pokus jest znacznie więcej. Miejmy się na baczności – trzymam kciuki za powrót na wagę!

Tagi: