Magiczny koszyk. Czyli dlaczego tyjesz mimo „zdrowej diety”.
Kilka dni temu na zakupach przypadkiem natrafiłem na inspirację do kolejnego krótkiego wpisu na temat odchudzania. Stałem właśnie w kolejce do kasy francuskiego marketu zwanego w po ichniemu “skrzyżowaniem”, kiedy moją uwagę zwrócił koszyk całkiem postawnego pana przede mną.
Nie mam w zwyczaju zaglądać ludziom do zakupów, ale tym razem posunąłem się do może nawet niegrzecznej fotki z przyczajki. Mam nadzieję, że fotografowanie zakupów nie narusza przepisów RODO, a nawet jeśli, to więcej nie będę bawił się w zakupowego paparazzi, obiecuję.
Co więc niezwykłego znalazło się w zakupach wspomnianego pana? Były tam: czteropak piwa, 2 słodzone napoje mleczne, paczka parówek, słodki baton, mentosy i… herbatka na spalanie przyspieszająca metabolizm!
Jeżeli ten pan był jedynym konsumentem swoich zakupów, to jestem w stanie wyobrazić go sobie, gdy popija herbatkę na spalanie z nadzieją na szybkie efekty, po czym zastanawia się, dlaczego nie chudnie? Zapewne wina spadnie na herbatkę, która nie działa (co z dużym prawdopodobieństwem będzie prawdą).
Niestety, ale organizmu nie oszukasz. Nadwyżka kaloryczna zawsze równać się będzie odłożonej tkance tłuszczowej i to bez względu na to, czy spożywane produkty będą zdrowe, czy nie. Teoretycznie możesz się spaść nawet na sałacie. Suplementy w tym wypadku też raczej nie pomogą.
Pomyślałem sobie, że warto wyrobić sobie nawyk, aby przed podejściem do kasy zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na zakupy i wyjąć z nich wszystkie niezdrowe produkty, które włożyliśmy do koszyka pod wpływem chwilowej zachcianki. Po tej czynności zostanie nam jeszcze przejście obojętnie obok wyeksponowanych przy kasie słodyczy i możemy odtrąbić sukces!
Jeżeli podobał Ci się ten wpis i chciałbyś czytać więcej podobnych, zapisz się na mój newsletter. Bardzo pomoże mi to w rozwijaniu bloga.
Z góry dzięki!