Podatek cukrowy receptą na zdrowie Polaków?

Kilka dni temu rząd przyjął projekt Ministerstwa Zdrowia zakładający nałożenie tzw. „podatku cukrowego” od napojów słodzonych. Nie od dziś wiadomo, że konsumpcja cukru w naszym kraju rośnie w zatrważającym tempie. Cukier sypany jest nie tylko do słodyczy, w zasadzie można znaleźć go we wszystkich produktach gotowych, a nawet niektórych wędlinach! Czy zatem rząd faktycznie troszczy się o obywateli, przyjmując strategię opodatkowania cukru? Moim zdaniem NIE!

W mojej subiektywnej opinii cała sytuacja jest kolejnym skokiem na kasę obywateli i sposobem na wyciąganie pieniędzy od dużych koncernów spożywczych. Nie twierdzę, że te są kryształowe (niczym cukier), ale nakładanie podatków pod płaszczykiem dbania o zdrowie obywateli, którzy ostatecznie i tak sami zapłacą za całą akcję, uważam za działanie wysoce kontrowersyjne.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z problemu związanego z nadmierną konsumpcją cukrów prostych, które bez skrupułów dodawane są prawie wszędzie, ale chce odnieść się do tego jednego konkretnego działania Rady Ministrów. Jakie są moje wątpliwości?

Rząd zdecydował, że do każdego litra słodkiego napoju będzie doliczane 50 gr opłaty podstawowej oraz dodatkowo 5 gr za każdy dodatkowy gram cukru przekraczający 5 g/100 ml napoju. Idąc tym tropem do litrowej butelki coli czołowego producenta (każdy wie którego), będziemy musieli doliczyć około 75 groszy. Dodatkowa opłata w wysokości 10 gr za litr będzie doliczana do napojów z dodatkiem substancji aktywnych w postaci kofeiny lub tauryny. Jednym słowem czas tak zwanych „energoli” za 2 zł powoli dobiega końca.

Patrząc na te bardzo podstawowe dane, nie trudno domyślić się, że gra idzie o naprawdę duże pieniądze. Wydawać by się mogło, że rząd upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu i dbając o nasze zdrowie wyciągnie dodatkowe środki do budżetu, ale czy na pewno?

W projekcie znalazły się ciekawe zwolnienia z podatku. Z opłat zwolnione będą bowiem napoje zawierające co najmniej 20% soku owocowego, warzywnego lub owocowo warzywnego, zarejestrowane suplementy diety, żywność specjalnego przeznaczenia medycznego oraz preparaty początkowego żywienia niemowląt.

Moim zdaniem właśnie w zwolnieniach tkwi cały problem. Twórca projektu zakłada bowiem, że napój z dodatkiem co najmniej 20% soku jest napojem zdrowym, nie wymagającym podatku, a nie od dziś wiadomo, że jest to co najmniej spore nadużycie.

Przedsiębiorcy nie lubią podatków i najprawdopodobniej przerzucą je na konsumentów. Chyba, że po raz kolejny firmy uruchomią niespożytą kreatywność naszych rodaków i na rynku pojawią się gazowane suplementy diety z dodatkiem witamin i minerałów, a rynek zaleją napoje z dolewką 20% soku. Czy na pewno tak powinna wyglądać walka z otyłością?

Jeżeli podobał Ci się ten wpis i chciałbyś czytać więcej podobnych, zapisz się na mój newsletter. Bardzo pomoże mi to w rozwijaniu bloga. Z góry dzięki! 

Tagi: