Recenzja – Matt Richtel – „Obrona”

Kiedy moim oczom pierwszy raz ukazała się najnowsza książka Matta Richtela pt. “Obrona”, miałem uczucia raczej ambiwalentne. Przede mną leżało pięciusetstronicowe tomisko poświęcone przełomowym odkryciom z dziedziny immunologii. Umówmy się, temat raczej mało seksi.  Przed lekturą wyobrażałem sobie te wszystkie naukowe pojęcia i trudne do przeczytania nazwy związków chemicznych, których nie sposób zapamiętać, a co dopiero je zrozumieć.
Powiem krótko. Myliłem się! Moje obawy okazały się bezpodstawne, a “Obrona” była jedną z ciekawszych przygód popularnonaukowych w mojej dotychczasowej czytelniczej karierze.

Książka zaczyna się niczym powieść fabularna. Oto na pierwszych kartach poznajemy cztery ciężko chore osoby: Jasona, Boba, Lindę i Merredith. Łączy ich jedynie sam fakt stanu chorobowego, nic poza tym. Pojawia się tutaj ciężka postać nowotworu, HIV i choroby autoimmunologicne. Z pozoru jest to mieszanka, dla której ciężko by znaleźć punkty wspólne. To jednak tylko pozory. W rzeczywistości jest jedna rzecz łączy ich wszystkich. Być może jest również rozwiązaniem problemów naszych bohaterów, a jest to układ immunologiczny! 

Tu jednak pojawia się nagły zwrot akcji i z książki fabularyzowanej “Obrona” staje się pełnoprawnym dziełem popularnonaukowym. Kolejne rozdziały prowadzą nas przez historię odkryć sprzed wieków, aż do ultranowoczesnych laboratoriów medycznych XXI wieku. 

Moim zdaniem jest to najciekawsza część książki Richtela. Immunologia jest niesamowicie skomplikowaną dziedziną nauki. Żeby w pełni zrozumieć obecny stan wiedzy na ten temat, prawdopodobnie trzeba poświęcić mu życie. Autorowi nie przeszkadza to jednak by w jasny i czytelny sposób, po kolei objaśniać czytelnikowi wszystkie przełomowe kroki, jakie ludzkość stawiała, odsłaniając tajemnice odporności. Autor opisał to wszystko w taki sposób, że momentami książkę czytałem z zapartym tchem niczym dobry kryminał! Styl pisarza pozwala zrozumieć mechanizmy obronne działające w naszym ciele, nawet jeśli ni w ząb nie rozumiemy tajników immunologii. 

Jeśli miałbym porównać “Obronę” do znanych mi tytułów, to najbliżej jest jej do “Świata Zofii”, w której poznajemy skomplikowany świat filozofii oczami dziecka. Dzięki temu jest on przystępny nawet dla kompletnego laika. Podobnie jest z książką Richtela. Warto przeżyć tę fascynującą opowieść o nas samych, tym co broni nas przed zagrożeniami świata zewnętrznego, ale czasem obraca się również przeciw nam. Przy okazji na końcu dowiemy się jak zakończyły się historie czwórki chorych bohaterów z początku książki. 

Bardzo zachęcam!

Jeżeli podobał Ci się ten wpis i chciałbyś czytać więcej podobnych, zapisz się na mój newsletter. Bardzo pomoże mi to w rozwijaniu bloga. Z góry dzięki! 

Tagi: